Wiosna w pasiece

W tym roku wiosna nie rozpieszcza pszczelarzy. Po fali ocieplenia przyszło załamanie pogody. Z 20 stopni Celsjusza nagle zrobiło się około 10 w dzień, a w nocy pojawiły się nawet przymrozki. Taka sytuacja sprawia, że pszczoły, które były już rozkręcone w zbieraniu nektaru, nagle muszą siedzieć w ulu. A gdy pszczoły się nudzą, zaczynają się roić.

Zbyt ciasno w ulu, brak miejsca na powiększanie rodziny i brak pracy to sygnały, że trzeba się podzielić. Wtedy robotnice zaczynają hodować nowe matki, tzw. rojowe, i zakładają mateczniki. Mateczniki to komórki w plastrze, w których rozwija się przyszła królowa.

Gdy tylko mateczniki zostaną zasklepione i przyjdzie ocieplenie, stara matka wraz z częścią robotnic wylatuje, by szukać nowego miejsca (na drzewie, w dziupli, w innym ulu, w starej szopie). To nic dobrego dla pszczelarza, bowiem z silnej rodziny w ulu zostaje garstka pszczół — głównie młodych, niezdolnych do przyniesienia dużej ilości nektaru.

Załamanie pogody oznacza więc dla pszczelarza zwiększoną częstotliwość wizyt na pasiece: trzeba kontrolować, czy rodziny nie wchodzą w nastrój rojowy, poszerzać gniazda, a w przypadku słabych rodzin — podawać wodę, by przyspieszyć ich rozwój. Wychłodzona, słaba rodzina nie ma wystarczająco dużo robotnic, które mogłyby wylecieć po wodę niezbędną do karmienia czerwiu, a takie loty często kończą się śmiercią z wychłodzenia i jeszcze większym osłabieniem rodziny. W tym celu wodę podaje się do ula — najczęściej w słoiku z podziurkowaną pokrywką, postawionym do góry dnem na ramkach.

Mimo załamania pogody pszczoły zdążyły nanieść sporo nektaru jeszcze w czasie ocieplenia, a niesprzyjającą aurę wykorzystały na jego odparowywanie i przerabianie na miód, tak że w ten weekend udało się go pozyskać — i już jest dostępny w naszym sklepiku.

Teraz wyczekujemy kolejnego ocieplenia, które powinno nadejść za tydzień. Czeremcha jest już okryta pąkami kwiatów i czeka na temperaturę powyżej 20 stopni, by w pełni zakwitnąć. Akacja u nas dopiero co wypuściła liście, więc do kwitnienia zostało jeszcze kilka tygodni. Co ciekawe, w mieście już pojawiły się pąki kwiatowe. Okazuje się więc, że w mieście wegetacja przebiega szybciej — prawdopodobnie ze względu na cieplejszy mikroklimat i większe stężenie CO₂ w powietrzu, ale to tylko moje domysły, niepotwierdzone żadnym naukowym badaniem. :)

Czosnek

Dziś słów kilka o czosnku.

Czosnek ma silne właściwości przeciwbakteryjne, głównie dzięki zawartości związku o nazwie allicyna. Może on działać na wiele rodzajów bakterii – zarówno chorobotwórczych, jak i korzystnych. Jednak co ciekawe, na te niekorzystne wykazuje silniejsze działanie.

W takim razie – czy zastanawialiście się, skoro czosnek ma właściwości antybakteryjne, dlaczego dodaje się go do kiszonek (np. ogórków)? Teoretycznie powinien zablokować proces kiszenia, zabijając bakterie mlekowe – jednak tak się nie dzieje.

Oto kilka powodów:

  • Selektywne działanie czosnku – allicyna działa silniej na bakterie chorobotwórcze i gnilne, a znacznie słabiej na bakterie kwasu mlekowego (Lactobacillus, Leuconostoc itp.), które prowadzą fermentację. Dlatego czosnek hamuje niepożądane bakterie, a nie te, które są potrzebne do kiszenia.

  • Niewielka ilość – do kiszenia dodaje się tylko kilka ząbków czosnku na cały słoik. To zbyt mało, by całkowicie zahamować proces fermentacji.

  • Działanie ochronne – czosnek wręcz pomaga w kiszeniu, bo ogranicza rozwój pleśni i bakterii gnilnych, które mogłyby zepsuć ogórki. Działa więc jak naturalny konserwant.

  • Warunki kiszenia – środowisko kiszonek (niskie pH, brak tlenu, wysokie stężenie soli) już samo w sobie faworyzuje bakterie mlekowe i nie sprzyja działaniu allicyny w sposób szkodliwy dla fermentacji.

Istnieją badania naukowe analizujące wpływ czosnku na bakterie kwasu mlekowego podczas fermentacji. Oto kilka kluczowych wniosków z tych badań:

1. Wpływ czosnku na fermentację kimchi

Badanie opublikowane w 2024 roku w czasopiśmie Food Research International wykazało, że dodatek czosnku do modelowego systemu fermentacji kimchi wpływa na skład mikroflory i profil metabolitów. Grupa bez czosnku wykazała wyższą aktywność wzrostu bakterii kwasu mlekowego, co wpłynęło na produkcję kwasu mlekowego, pH i kwasowość miareczkową. Obecność czosnku selektywnie wpływała na różne szczepy bakterii kwasu mlekowego, takie jak Latilactobacillus sakei, Levilactobacillus brevis, Leuconostoc i Weissella koreensis, co sugeruje, że czosnek może modyfikować przebieg fermentacji poprzez wpływ na skład mikroflory. PubMed

2. Czosnek jako źródło bakterii fermentacyjnych

Inne badanie opublikowane w 2024 roku w Food Microbiology analizowało wpływ czosnku na różnorodność mikrobiologiczną i dynamikę metabolitów podczas fermentacji kimchi. Stwierdzono, że czosnek przyczynia się do zwiększenia różnorodności bakterii podczas fermentacji kimchi. Wysoka zawartość czosnku (≥2%) zwiększała obfitość Lactobacillus i Leuconostoc oraz wpływała na różnorodność funkcjonalną, w tym metabolizm węglowodanów, aminokwasów i energii. PubMed

3. Czosnek jako źródło węglowodanów dla bakterii kwasu mlekowego

Badanie dotyczące fermentowanego produktu rybnego z Tajlandii, som-fak, wykazało, że czosnek jest niezbędny do zakwaszenia produktu. W przypadku braku czosnku nie dochodziło do odpowiedniego obniżenia pH. Około jedna trzecia wyizolowanych szczepów bakterii kwasu mlekowego fermentowała czosnek i inulinę (rezerwowy węglowodan w czosnku), co wskazuje na rolę czosnku jako źródła węglowodanów dla bakterii kwasu mlekowego. EnviroMicro Journals

Czosnek z miodem

A co uzyskamy, łącząc czosnek z miodem?

Oba składniki mają silne właściwości zdrowotne, a razem mogą wzmacniać swoje działanie.

  • Miód stabilizuje i łagodzi ostry smak oraz działanie czosnku, czyniąc mieszankę łatwiejszą do spożycia.

  • Może zwiększać biodostępność niektórych związków aktywnych czosnku.

  • Razem działają lepiej na infekcje układu oddechowego, przeziębienie i osłabienie odporności.

Jak przygotować czosnek z miodem?

Do słoika wkładamy obrane ząbki czosnku, wypełniając go do 2/3 objętości. Następnie zalewamy płynnym miodem – nie do pełna, tylko tak, by zakryć czosnek.

Słoiczek stawiamy w temperaturze pokojowej na 3–4 dni, a potem chowamy do lodówki. Duża ilość soku z czosnku mogłaby doprowadzić do fermentacji miodu.

Po jakimś czasie ząbki czosnku zaczną wypływać na powierzchnię, dlatego codziennie odwracamy słoik „do góry nogami”.

Po około 2 tygodniach miód powinien wyciągnąć z czosnku cały sok, a ząbki powinny opaść na dno. Wtedy można zamieszać zawartość łyżką (najlepiej plastikową) i pozostawić w spokoju w lodówce. W końcu miód z rozpuszczonym sokiem czosnkowym i ząbkami czosnku skrystalizuje.

Miód czosnkowy nie ma nieprzyjemnego zapachu czosnku, a w smaku jest łagodniejszy niż surowy czosnek. Ząbki czosnku smakują jakby były kandyzowane.

Tak przyrządzony czosnek sprawdza się idealnie przy przeziębieniu – 2–3 razy dziennie po łyżce, do czasu ustąpienia objawów.

Smacznego i na zdrowie! :)

Prezentowane tu treści przeznaczone są wyłącznie do celów edukacyjnych i informacyjnych. Nie są to porady medyczne, zdrowotne i nie mogą być tak rozumiane ani interpretowane jako takie. W przypadku problemów zdrowotnych, zalecamy każdorazowo konsultację ze specjalistą w zakresie medycyny.

Propolis w stomatologii

Natrafiłem ostatnio na pracę naukową o możliwym zastosowaniu propolisu w stomatologii.

https://www-ncbi-nlm-nih-gov.translate.goog/pmc/articles/PMC5768961/?_x_tr_sl=en&_x_tr_tl=pl&_x_tr_hl=en&_x_tr_pto=wapp

Tłumaczenie pracy naukowej na język polski brzmi. "Propolis: naturalny biomateriał do pielęgnacji zębów i jamy ustnej" ( w oryginale: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5768961/


Co to jest propolis (inaczej kit pszczeli)? 

Jest to żywiczna lepka substancja wytwarzana przez pszczoły ze zebranych w naturze żywic, której używają do uszczelniania i odkażania gniazda. Niejednokrotnie również mumifikują szczątki zwierząt, które wdarły sie do ula, ale są zbyt duże aby pszczoły mogły same się ich pozbyć. Wtedy takie szczątki są szczelnie pokryte warstwą propolisu niczym mumie w starożytnym Egipcie.


Właściwości propolisu opisane w pracy naukowej:

- działa przeciwzapalnie, przeciwgrzybiczo, antywirusowo, antybakteryjnie i antynowotworowo

- ekstrakty propolisu ograniczają powstawanie płytki nazębnej,

- dezynfekuje ubytki

- zmniejsza stan zapalny dziąseł

- hamuje namnażanie bakterii powodujących próchnicę i paradontozę

- zmniejsza nadwrażliwość zębiny

- może być stosowany do pokrycia miazgi, przeciwzapalnie

- osiąga szczególnie dobre wyniki w leczeniu  chorób przyzębia



Jakie są skutki uboczne?

Zawartość propolisu może wchodzić w interakcje z lekami przeciwwirusowymi, przeciwnowotworowymi, antybiotykami i lekami przeciwzapalnymi oraz powodować reakcje alergiczne, takie jak egzema, zapalenie warg, ból jamy ustnej.


Kilka słów ode mnie:


UWAGA: nie udzielam medycznych porad, a jedynie opisuje co zaobserwowałem sam na sobie. Zanim zaczniesz stosować skonsultuj się najpierw ze stomatologiem.


Sam mam problemy z nadwrażliwością zębów, która co jakiś czas powraca. Na sobie testowałem "plasterki" z surowego nieprzetworzonego propolisu, który jest na tyle plastyczny, że po pogryzieniu, można z niego ulepić cienką warstwę, którą następnie okładam miejsce nadwrażliwe. Propolis dobrze przykleja się do zęba, więc mogę z takim "plasterkiem" spać a nawet spożywać posiłki. Raz dziennie wymieniam taki okład na świeży, co 2 dni robię od 1 do kilku dni przerwy po czym powtarzam, aż do momentu ustąpienia objawów. Na rynku można też znaleźć pasty z propolisem.

Innym sposobem w jaki dostarczam propolis do jamy ustnej jest żucie wosku odsklepinowego. Jest to ten wosk, którym pszczoły pokrywają dojrzałe komórki plastra miodu. Pszczelarz przed odwirowaniem miodu musi zerwać tą pokrywę. W większości pszczelarze traktują to jako odpad produkcyjny, nie bedąc świadomymi jego właściwości. W dużej mierze składa się on z miodu i wosku, ale zawiera też propolis.

Wosk odsklepinowy można ubić ciasno w szklanym słoju i zakręcić a następnie wydobywać łyżką i żuć jak gumę do żucia. 

Wosk odsklepinowy




Sfermentowany sok z brzozy

Brzoza to pospolite drzewo, które można spotkać praktycznie na każdym kroku. Jest drzewem pionierskim, tzn. zasiedla jako pierwsze tereny, na których bardziej wymagające rośliny nie dałyby rady się utrzymać. Niejednokrotnie widziałem młode brzozy wyrastające w rynnach na dachach domów.

Mimo swojej popularności, mało kto wie, że brzoza to roślina o dużych walorach leczniczych. Przede wszystkim ma właściwości oczyszczające organizm, wzmacniające, przeciwzapalne, moczopędne.

W medycynie ludowej stosuje się napary z świeżych jak i suszonych młodych liści i pędów brzozy oraz sok.

Sok pozyskuje się wczesną wiosną, zanim jeszcze na drzewie pojawią się pąki. Mniej więcej w okolicach marca. Wtedy soków jest najwięcej. Aby sprawdzić czy to już odpowiedni czas wystarczy ułamać gałązkę i sprawdzić, czy obficie będzie skraplał się z niej sok. Pozyskiwać sok można albo ze złamanych gałęzi (jest to najmniej inwazyjna metoda) albo wiercąc w pniu drzewa niewielki otwór na ok 2cm głęboki, mniej więcej 0.5-1 cm średnicy i wciskając w niego rurkę, którą następnie sok spływa do umieszczonej pod drzewem butelki (najlepiej z ciemnego szkła) dobrze zabezpieczonej, aby przez otwór do środka nie dostawały się owady czy inne stworzenia.

Sok można pić świeży, jednak bardzo szybko fermentuje, dlatego należy przechowywać go w lodówce nie dłużej niż kilka dni. Jednak sfermentowany sok również nadaje się do picia, a nawet ma dodatkowe walory dla zdrowia, podobne jak kiszonki, czyli wzmacniające naszą florę jelitową. Sfermentowany sok można przetrzymywać znacznie dłużej (kilka miesięcy) w chłodnym miejscu, idealnie w piwnicy jeśli ktoś jeszcze takową posiada.

Sam sok w smaku jest lekko słodkawy a po sfermentowaniu kwaskowy, musujący. Doskonale gasi pragnienie w letnie upalne dni. Jeśli komuś podchodzi w smaku Kambucha (rodzaj fermentowanej herbaty) to fermentowany sok brzozy również może mu przypaść do gustu.

Ja do czystego soku dodaję jeszcze odrobinę cynamonu i imbiru.

Warto pić go zwłaszcza świeży wiosną, gdy po zimie jesteśmy osłabieni, kiedy pogoda sprzyja łapaniu wszelkiego rodzaju infekcji.

 

Prezentowane tu treści przeznaczone są wyłącznie do celów edukacyjnych i informacyjnych. Nie są to porady medyczne, zdrowotne i nie mogą być tak rozumiane ani interpretowane jako takie. W przypadku problemów zdrowotnych, zalecamy każdorazowo konsultację ze specjalistą w zakresie medycyny.

O ziołomiodzie słów kilka

Nazwa “ziołomiód” często wzbudza emocje wśród pszczelarzy, którzy uważają, że nie jest miodem coś co powstało w wyniku ingerencji człowieka i nie jest naturalnie zebranym nektarem kwiatowym bądź spadzią.

Definicja miodu jest określona w aktach prawnych w następujący sposób:

Miód oznacza naturalnie słodką substancją produkowaną przez pszczoły z gatunku Apis mellifera z nektaru roślin lub wydzielin żywych części roślin, lub wydzielin owadów wysysających żywe części roślin, zbieranych przez pszczoły, przerabianych przez łączenie specyficznych substancji z pszczół, składanych, odwodnionych, gromadzonych i pozostawionych w plastrach miodu do dojrzewania.

Sam sposób wytwarzania ziołomiodu jest dyskusyjny.

Jedni uważają, że jest to syrop cukrowy zmieszany z dodatkiem (np sokiem owocowym lub pokrzywą, czy innym ziołem).
Twierdzą, że przecież pszczoły w wyniku działania enzymów gardzielowych, pobierając ten syrop rozłożą cukier złożony (sacharozę) do cukrów prostych, czyli podobnie jak ma to miejsce, gdy samodzielnie zbierają nektar.
Inni uważają, że cukier to cukier i nie można nazwać czegoś takiego miodem.

Ja natomiast jestem zadnia, że prawdziwy ziołomiód nie powstaje z cukru ale z miodu.

W tym roku eksperymentalnie dzięki wysiłkowi własnemu i naszych pszczół powstał ziołomiód pokrzywowy.

Gdybym miał podsumować ilość włożonej pracy i koszt jego wytworzenia, to powiedziałbym, że zupełnie się to nie opłaca. Ale nie wszystko co warto się opłaca, a zdecydowanie warto wytwarzać a przede wszystkim spożywać taki produkt.


Ziołomiód pokrzywowy to prawdziwa bomba witaminowa. Dlaczego?

Sam miód jest już produktem bioaktywnym. Zawiera polifenole, które mają wpływ na funkcje naczyniowo-mózgowe i przeciwdziałające chorobom neurodegeneracyjnym, reguluje procesy wewnątrzkomórkowe, podnosi odporność i w zależnosci od odmiany ma specyficzne działanie (np miody z większą zawartością glukozy to paliwo dla naszego serca i mózgu, miody spadziowe to źródło bogatych mikroelementów, miody lipowe pomagają zwalczać infekcje, itd. ale o właściwościach miodów odmianowych innym razem)

Pokrzywa z kolei pomaga zwalczać anemię, ma działanie detoksykacyjne, antyalergiczne, wzmacniające i przeciwutleniające, jest źródłem wielu witamin i mikroelementów, działa moczopędnie, pomaga przy problemach z układem moczowym, a Komisja Europejska zaleca stosowanie pokrzywy w leczeniu pierwszego i drugiego stadium przerostu gruczołu krokowego.

O ile miód i pokrzywa stosowane oddzielnie mają pozytywny wpływ na nasz organizm, to przy ich połączeniu następuje efekt synergii i moc działania obydwu składników zostaje zwielokrotniona.


Jak powstał nasz ziołomiód?

Mozolnie :)
Pszczoły należy karmić syropem sporządzonym z rozpuszczenia miodu w wodzie i następnie zmieszania z sokiem z pokrzywy. To jedna metoda. Inna metoda to sporządzenie odwaru z pokrzywy a następnie jego ostudzeniu i rozpuszczeniu w nim miodu. Odwar ma taki minus, że podczas podgrzewania pokrzywy, część substancji występujących w soku (np przeciwutleniacze) ulega degradacji.

Wybieramy silne rodziny i karmimy pszczoły taką ilością syropu, jaką są w stanie w krótkim czasie pobrać. W przeciwnym razie w letnich temperaturach syrop taki szybko fermentuje i nie jest już tak chętnie pobierany przez pszczoły (aczkolwiek nie gardzą sfermentowanym, tyle że analogicznie do ludzi, picie alkoholu nie idzie im tak sprawnie jak wody :) przynajmniej większości osób).
W praktyce oznacza to, że jednorazowo podajemy na jeden ul ok. 2 litry syropu co 2 dni.
Pszczoły wtedy przenoszą syrop do plastrów, a następnie jeszcze wielokrotnie przenoszą z jednego miejsca w drugie, aby odparować z niego wodę i otrzymać konsystencję miodu.
W trakcie tego przenoszenia do syropu dodają enzymy z gruczołów gardzielowych. Przypomnę tylko, że podawaliśmy im miód, który już raz był przez pszczoły wcześniej przerabiany i zawiera prozdrowotne enzymy. Dzięki temu, że teraz ponownie ten sam miód (co prawda rozcieńczony) jest znowu przetwarzany przez pszczoły ilość enzymów w nim zawarta ulega zwiększeniu - i tu kolejna zaleta ziołomiodu.

O proporcjach przy sporządzaniu syropu nie będę się tutaj rozpisywał. Powiedzmy, że to tajemnica handlowa :) ale z racji tego, że nie miałem dostępu do takiej ilości świeżych pokrzyw, żeby wycisnąć z nich potrzebną ilość soku, to posiliłem się sokiem tłoczonym na zimno dostępnym w sprzedaży.


Nie jest to tania rzecz - 3l soku tłoczonego na zimno bez konserwantów kosztują ok 100 PLN

Policzyłem, że do otrzymania 6.3 litra ziołomiodu zużyłem 9 litrów soku i 12 litrów własnego miodu rzepakowego tegorocznego.
Prawdopodobnie można by te koszty obniżyć stosując tanie miody wątpliwego pochodzenia lub po prostu cukier. Wtedy taki produkt można by sprzedać w rozsądnej cenie.
W moim przypadku po przeliczeniu kosztów miodu i pokrzywy na 1 litr ziołomiodu wyszło około 170 PLN bez kosztów za wodę, paliwo na dojazdy i robociznę. Jasną rzeczą jest, że w tej cenie trudno będzie znaleźć kupca. Na szczęście produkt ten można długo przechowywać, a jeśli dodatkowo będzie trzymany w lodówce to i jego właściwości prozdrowotne ulegną wydłużeniu.

Przy okazji, pamiętajmy, że enzymy ulegają zniszczeniu w świetle słonecznym i temperaturze przekraczającej 40 st. Celsjusza, dlatego nigdy przenigdy nie stawiamy miodu na słońco (co niejednokrotnie widzę na targowiskach) ani nie dodajemy do gorących napojów.

Oczywiście ziołomiodu mogłoby być więcej, gdyby pszczoły same nie zjadły części podanego syropu, co jest niestety nieuniknione, jeśli chcemy mieć czysty produkt niezafałszowany cukrem.
W innym wypadku mógłbym najpierw uzupełnić brak pokarmu w ulu syropem cukrowym, a następnie dopiero podawać syrop z miodu i pokrzywy, ale bez wątpienia pszczoły przenosząc pokarm z miejsca na miejsce w ulu wymieszałyby cukier z miodem.

Dla zwykłego klienta, który niekoniecznie orientuje się w gospodarce pasiecznej, ceny produktów pszczelich na rynku mogą wydawać się wysokie. Zapewne spotka się z dużym rozstrzałem cenowym, bo przecież “miód” w supermarkecie można już kupić za kilkanaście złotych za litr. Jednakże jak widać diabeł tkwi w szczegółach. Miód miodowi nierówny a co gorsza, nie da się jego jakości w łatwy sposób sprawdzić, no bo jak stwierdzić organoleptyczne ilość zawartych w nim enzymów i rodzaj cukrów. Dlatego zawsze polecam kupować produkty od pszczelarza z okolicy. Jeszcze lepiej, gdy ta osoba jest w stanie coś o nim opowiedzieć, czy nawet pokazać pszczoły, które go wytworzyły.
Powodzenia i na zdrowie !

 

Prezentowane tu treści przeznaczone są wyłącznie do celów edukacyjnych i informacyjnych. Nie są to porady medyczne, zdrowotne i nie mogą być tak rozumiane ani interpretowane jako takie. W przypadku problemów zdrowotnych, zalecamy każdorazowo konsultację ze specjalistą w zakresie medycyny.

Warsztat pszczelarski dla dzieci

Dziś gościliśmy u nas dzieci z pobliskiej szkoły.

Uczestnicy poznali budowę ula i podstawowy sprzęt pasieczny. Następnie zabraliśmy się za malowanie uli wedle staropolskiego zwyczaju. Inwencja twórcza nas zaskoczyła :)

Teraz mamy 4 pięknie pomalowane korpusy, które wkrótce pojawią się na naszej pasiece.

W międzyczasie zajrzeliśmy do ula, porozmawialiśmy jak należy się przy nim bezpiecznie zachowywać oraz obejrzeliśmy na żywo zwyczaje pszczół.

Na koniec wszyscy mieli możliwość posmakować różnych odmian miodu, pyłku, pierzgi, odsklepi i zobaczyć propolis.

Doszły nas słuchy, że warsztat wszystkim się spodobał :)